Raz się zdarzyło, Pana spotkałam
Przystojny, miły, piękne miał oczy
Na kawę w parku namówić się dałam
I wsiąkłam, całą mnie zauroczył.
Były kawiarnie, kino i teatr
Szłam z nim pod rękę rozanielona
Dnie nam płynęły, on zaczął gderać
Żem nie dla niego stworzona.
Miesiąc nie minął i oto gratka
Siedzę w ogrodzie znajomej
Rozmowa, a ta niczym swatka
Powiada o randce rzekomej.
Nadstawiam ucha przychylna słowom
Nie ronię ni jednej sylaby
Obrazek onego maluje zmysłowo
Znajoma, czy to nie jej brat aby?
Nie minął dzień, ja znowu w ogródku
Siedzę i słów słucham kilka
Ostrożnie, cokolwiek i pomalutku
Zagaja on, o miłości, jaka jest wielka.
Odtąd mym cieniem niemal się stał
Widziałam go każdej godziny
Przysięgi, kwiaty, liściki słał
Gotował wizytę rodziny.
Czy nie za szybko onego spytałam
Jam młoda i świat poznać muszę
Nie kocham i tak go zdeptałam
Nie mogę, ja przy nim się duszę.
Minęła wiosna, nowa pora roku przyszła
Wciąż sama znane miejsca odwiedzam
Tu kawę wypiję, tam oglądam misz masz
Męski wzrok widokiem swym nagradzam.
W parku na spacerze mijam pary urocze
Zakochane, wokół nie widzące świata
Ona do niego na ucho szczebiocze
On jakby miał skrzydła, wzlata.
Siedzę na ławce myślami się pieszczę
Gdyby był taki i kochał
Od tego wszystkiego dopadły mnie dreszcze
Czy jest taki coby mnie chciał?
Uciekł uśmiech z twarzy, gdy nagle cieniem
Zasłoniony promyk zaszwendał się miło
Spojrzałam, zmrużyłam oczy z drżeniem
Zaniemówiłam, to On, serce zabiło.
Po latach ten sam park, ta sama ławeczka
A na niej rodzina szczęśliwa siedzi
On, Ona, ciemnowłosy malec, śliczna blondyneczka
Z oddali damski wzrok pilnie ich śledzi.
Kolejna marzycielka z płatków sobie wróży
Może i ją spotka piękna przygoda
Czekanie na szczęście bardzo się jej dłuży
Niecierpliwa, wszak nie jest już młoda.
Miłość to nie przygoda, to wartość najcenniejsza
Trwa mimo przeszkód i jest jak choroba
Doceniaj ją i szanuj, jest tym mocniejsza
Im więcej uczuć masz. Gdy nie masz, to żałoba.