29 października 2023

SPRZEDAWCA SZCZĘŚCIA

 Był taki sklepik w pewnym mieście

Fama głosiła, że cudowny

Niektórzy obruszali się w proteście

Na czele z pewnym duchownym.

Ten śmielej sobie poczynając

Fakt istnienia onego w wątpliwość

Poddawał, lecz szybko umknął jak zając

Bez słowa, chyba miał dość.


Właściciel sklepiku człowiek stary

Któremu lat nikt nie zdołał zliczyć

Zachęcał wszystkich piękną gwarą

By do klienteli zechcieli dołączyć.

Ciekawość nagradzana zostawała

Tych, co ulegli swej pokusie

Z ust sobie gawiedź wyrywała

Plotki, o bardzo starym krezusie.


Ponoć miał szczęście sprzedawać

Lecz nie każdemu co tego chciał

Miał z wybrańcami się umawiać

A potem szczęście słowami im tkał.

Tak więc co rusz dzwoneczek dzwonił

Do drzwi sklepiku przytwierdzony

Szafował czasem którego nie trwonił

Stary, swą tajemnicą nawiedzony.


Po pewnym czasie zmieniło się miasto

i ludzie się w nim zmienili

Nagle nieszczęściu zrobiło się ciasno

Uciekło, mieszkańcy go wywalili.

Gdzie okiem sięgnąć, królował uśmiech

Na twarzach tych co rzucili grosik

Bo jakimś szczęściem omijał ich pech

Nigdy już nie musieli o nic prosić.


W świat poszła opowieść o szczęściu

I jego sprzedawcy, starym człowieku

Co niesamowitym cieszył się wzięciem

I mieście, żyjącym na miodzie i mleku.

Ludzka ciekawość przeszła wszelkie granice

Wkrótce miasto fala przyjezdnych zalała     

Sklepik trząsł się w posadach i nie oparł się dziczy

Która z dnia na dzień coraz więcej żądała. 


Ciekawość w chciwość szybko się przemieniła

Groźną dla sklepu i jego sprzedawcy

Tajemnica zbyt wielu do miasta zwabiła

Ucierpią wszyscy, tematu głosili znawcy.

Nie minął miesiąc miasto legło w ruinie

Nieszczęścia że trudno okiem ogarnąć

Miasto skończyło w ludzkiej plątaninie

Żądz i trzeba było je zamknąć.


Kara za tę chciwą plagę wydaje się jedna  

Nie ma tu co słów po próżnicy rzucać

Bowiem szczęście to wartość względna

Potrafiąca tylko ludzi skłócać.

Szczęścia nie masz na ręki wyciągnięcie 

Ani go nie kupisz za całe złoto świata

Ma ono tylko wtedy wzięcie

Gdy ciężko na nie pracujesz przez życia lata.


Trudno dzisiaj znaleźć jakiekolwiek ślady

Po słynnym niegdyś mieście i niech będą

Pieśnią przestrogi, że nie od parady

Podobne miejsca stają się wieczną legendą.

Nie spotkasz już sprzedawcy starego

Ni jego sklepiku co tematem był do swady

Puste miejsce zostało i nic innego

Nie świadczy że był, świat wrócił do równowagi.


Czasami mi się marzy

Być takim starym człowiekiem

Który w sklepiku swym darzy 

Szczęściem, lecz w porę myśl cofam

Nie kuszę, by fałszywa nie wyszła strofa.

Ciesz się z tego człowieku co masz

Nigdy nie żądaj za wiele

Szanuj to, ucz swoje dzieci i zważ

Każdego do szczęścia zgubi kiedyś ciągota.