25 listopada 2025

Z i m a

Gdy już przywiozą ją chmurki puszyste

Gdy wszędzie zadomowi się zamaszyście

Gdy bieli kolorem zamaluje świat

Jestem z nią z serca za pan brat.


Dostaję wtedy jakowegoś bzika

Dorosła ma powaga gdzieś po kątach znika

Jakaś dziecięca fantazja w głowie pstryka

Na świat wypuszczając zimowego dzika.


Nie żeby mnie lato zmęczyło

Że słonko za bardzo na plaże nęciło

Od zawsze miałam w sobie coś takiego

Co gnało mnie do wszystkiego białego.


Tak zawsze działa na mnie piękna Zima

Nawet gdy mróz ostry świat w szponach trzyma

Ja idę jej naprzeciw pokonuję szczyty

Czubato zasypane Natury cud byty.


Wolno wtedy stąpam niczym zwierz dwunożny 

Przekraczam ustępy szczeliny ostrożnie

Staję i podziwiam wdycham i czuję

I nic i nikt mi tej chwili nie psuje.


Napawam się chwytam każdy szczegół

Notuję w pamięci wzór drobinki śniegu

Oczy szukają co piękniejszych wrażeń

I zapisują wszystko na długiej liście marzeń.