W pewnym mieście, w pewnej kamienicy
Żył sobie Pan taki,
Który nie mając zajęcia
Codziennie przez lornetkę
podglądał szpaki.
Dziwny jakiś taki.
Nie robił tego po próżnicy
Ot, hobby miał takie
Nie szkodząc tym nikomu
Jak wieść niesie.
Podglądał bowiem, siedząc sobie w domu.
Czasami obok Pana przy oknie
Pani stała
I latającym ptakom się przyglądała.
Wzrok smutny jakiś taki miała
Jakby myślała, że widok ten zaraz zniknie.
Więc radość z każdej takiej chwili czerpała.
I tak Pan z Panią razem samotnie żyli
A jakby obok siebie.
Dzień za dniem mijał Im rutynowo
Jakoś tak, trochę leniwie, jałowo.
Gdyby się Im tak bliżej przyjrzeć
Sprawiali wrażenie, że za czymś tęsknili.
Podglądane przez Pana szpaki
Codziennie latały nad Ich głowami
Jakby wiedziały,
Że sprawiają Im radość,
Że tymi dziwnymi wzajemnymi "rozmowami"
Wypełniają Im tę pustkę, tę Ich samotność.
Dziwna sytuacja ktoś powie
Wciąż podglądać tak szpaki.
Nikt nie zastanowi się,
Nie zada sobie trudu by odpowiedzieć,
Dlaczego sam podgląda sąsiada?
Zamiast spokojnie na swych śmieciach siedzieć.
Codzienność każdego z nas
Dziwna jest jakaś taka.
Nie jest bowiem grzechem podglądanie ptaka.
Bardziej szkodzi podglądanie sąsiada,
Bo prowadzi to dalej do plotek,
Z tego zaś tworzy się dziwnych zdarzeń plejada.
Morał z tej historyjki płynie taki,
Nie rób nikomu co tobie niemiłe,
Bo wróci bumerangiem do ciebie.
Życie jest niezwykłością, szanuj jego promile
Zbyt szybko ucieka każda jego chwila.
Delektuj więc jego smaki.
Dziwność zaś zostaw samej sobie
Niech każdy swoją rzepkę skrobie.
Pan ze swoją Panią mogą wydawać się dziwni
Obserwując szpaki.
Czy Ty Ich podglądając
Nie wydajesz się dziwniejszy jako taki?
W pewnym mieście, w pewnej kamienicy
Żyją sobie ludzie,
Którzy nie mając innego zajęcia
Podglądają siebie.
Są ciekawi. Żyją w tej swojej ułudzie
I marnotrawią swoje życia po próżnicy.