Co za przyjemność w podróż się udać
Patrzeć przez okno w pociągu i dumać
Nad pięknem krajobrazu polskiego,
Który dziełem Natury i jej pędzla nagiego
Jest i okazuje się, że moje wyobrażenie
To rzecz mała, bo nie da się tak od niechcenia
Swą uwagę skupiać, czy wzrokiem po horyzont sięgać,
Bo sam widok moje oko przezwycięża.
Każda pora roku krajobrazy te po swojemu maluje
Każde pole, każdy las, dom czy zagajnik kłuje
W oko pięknością swą niepospolitą,
Żałuję, że obraz zbyt szybko umyka, a to
Za sprawą kół pociągu, który mknie
Do celu, do stacji, która jakoś tam się zwie.
Przechadzam się więc po swojej Polsce
Widokami się napawam, wiem że wkrótce
Uświadczę znowu przyjemności,
Że znowu zawitam gdzieś w gości
Gdzie miejsca nieznane odwiedzę
I do pamiętnika wpiszę, że regularnie śledzę
Trasy, ścieżki, uliczki dawno już zadeptane
Przez innych turystów, bowiem jest to dane
Nam wszystkim, by podróżując po kraju
Doznawać i chwalić się, jak czerpałam z ruczaju
Piękna polskiego krajobrazu.
Możliwe, że tych miejsc ktoś nie widział ani razu,
Niech żałuje, i niech się w podróż uda
By na własne oczy zobaczyć te cuda.
Czy to latem czy zimą, jesienią czy wiosną
Polska swą urodą przyciąga, a Natury krosna
wciąż przędą i bez końca i niestrudzenie
Tak, by widok dla oglądającego był wiecznym marzeniem.
Ach, jakże tęsknię do miejsc niegdyś odwiedzanych
Z ciekawością znów spojrzałabym na łany zbóż wiatrem czesane.
Zatrzymałabym w pamięci urodę gór ukochanych
Każdym promieniem słońca malowanych
I każdą kroplą deszczu znaczonych troskliwie
Z dbałością, i jakże życzliwie.
Z tęsknoty tej maluję w pamięci zapamiętane obrazy
I nie są to żadne bohomazy.
Wytwory te, to raczej podróbka nieśmiała,
Którą dusza ma za każdym razem z siebie wylewała.
Z przyjemnością więc w kolejną podróż niebawem się udam
Nie wiem jeszcze gdzie podążę, może tu, może tam.
A może znajdę jakieś dotąd miejsca mi nieznane
Stopą ludzką wciąż jeszcze niezadeptane?
Polska chwali się, ma w zasobie obrazy liczne
Miedza do miedzy, z horyzontem graniczne.
Gdy tak z lotu ptaka spojrzeć, gałęzie niejednego drzewa
Wiążą obrazy w całość, nic tu się nie zlewa
I niczemu nie przeszkadza
I nikomu, kto się po tym pięknie przechadza.
I tylko ja wiem, jaka tkwi we mnie ciągła potrzeba
Obcowania, czuję jak spływa na mnie jak z Nieba
Ta moc, słowem nie do ogarnięcia.
Dzieło mistrza zachowane w pamięci ostatnim pędzla cięciem.
Wzdycham i marzę o kolejnej podróży,
Czas oczekiwania na nią nieco się dłuży.
Nagroda jednak zawsze i ze wszech miar bywa miła,
Ech... Polska znowu swą urodą mnie omamiła.
W myśl powiedzenia, że swego nie znacie... chwalę więc co nasze
I lotem przez bezmiar donoszę, jak nieujarzmione ptaszę,
Że to co mamy, piękno Ojczyzny miłej, to srebra rodowe
O które dbać trzeba, budować nowe, a nie podjazdowo
I bezmyślnie niszczyć. Rzecz ta jest dla nas świętą
Nie bez powodu bowiem kiedyś dzieło Jej budowy zaczęto.
To wszystko com widziała podróżując przez lata
Uświadomiło mnie w jednym, jak bardzo Polska jest bogata.
I tak siedząc w swym zaciszu domowym już marzę
O kolejnej wyprawie i przyznaję, że jej plan na spokojnie warzę.