22 lutego 2024

O Niej i o Nim

 Wiosna? Gdy patrzysz, masz wrażenie, że to cud jaki

Który zwiastują pączki drzew, kwiatów i radosne ptaki.

Bocian upatrzył sobie za nowy dom wierzchołek sosny

I skrzydłami daje znak światu rychłe przyjście wiosny.

Inne dzikie ptactwo dumnie unosi się ponad lasem

Obwieszcza swój powrót po zimie ogromnym hałasem.

W znanym nam parku jak na wiosny urodę przystało

Onego tygodnia dwoje nieznajomych się spotkało

Przypadkiem, spacerując, delektując się porą roku

Spotkali się i nie mogli od siebie oderwać wzroku.

On i Ona w jednej chwili poczuli w sercach to samo,

Miłość, z dawna przez Naturę człowiekowi przyznawaną.


Stali tak bez ruchu, nad nimi niebo błękitem obciągnięte

Czyste jak morze, lecz tu i ówdzie chmurkami wygięte.

Tu wiatr poruszał listkami, tam nieśmiało ptaszek zaśpiewał

Oni stali zaczarowani, a nad Nimi afekt w jedno się zlewał.

Ona sytuacją zdumiona coraz bardziej się rumieni,

On tam pod drzewem, wygląda jakby był igraszką cieni.

Nieśmiałość górę jednak nad dobrym chowaniem wzięła

Poszli w swoją stronę, nawet Natura za Nimi się nie ujęła.

Minęło dni kilka, wiosna z domów każdego wyganiała

Niebo, słońce, pachnące powietrze, aura jakże wspaniała.

Park czekał, a w nim śliczne ławeczki i miejsca urocze  

Tu rodzina się przechadza, tam zakochana panna chichocze. 


Wtem, gdy wysoko stojące słońce samo południe obwieściło

I sunąc po niebie na chwilkę za białą chmurką się skryło

Ona w końcu alejki w całej swej krasie światu się pokazała 

Krocząc dumnie, piękna i powabna, tajemnicza i jakże śmiała.

Swą postacią kusi wzrok niejednego patrzącego, zjawiskiem

Jest w parku, na tle kwiatów mieni się niezwykłym blaskiem,

Wręcz wrodzonym, którego samo słońce gorąco jej zazdrości, 

Ustępuje pola kobiecej urodzie, złotą poświatą dodając wartości.

Panna szła alejką, wśród róż, jak one prosta, piękna i dostojna

Pokazując światu, jak wobec Niej sama Natura jest hojna.

Wodziła wzrokiem leniwie, jakby się czegoś spodziewała,

Jakby nadzieję miała, na samą myśl wewnętrznie drżała cała.


I stało się, z końca alejki wśród krzewów ruch nieśmiały dostrzegła

To On, idzie ku Niej, kilka kroków, uśmiechem ku Niemu wybiegła.

Wzrokiem się jeszcze spotkali, ich twarze wymalowało wzruszenie

Tak byli Oboje spięci, jakby mieli oddać ostatnie życia tchnienie.

Stanęli w pół kroku w siebie zapatrzeni, zapomnieli o całym świecie

Czas stanął, byli On i Ona, co się dalej stało, czy odgadniecie?

Mijały dni i tygodnie, piękna wiosna w piękne lato się przemieniła

Między naszymi znajomymi miłość w ich sercach na stałe zagościła.

Niezwykła, trudno taką opisać, brakuje słów odpowiednio niezwykłych

By w niezwykły sposób uwiecznić najpiękniejsze uczucie, jedno z tych

Które nie tylko nie daje zapomnieć, ale na zawsze to coś w nich utrwala 

I z każdym nowym przypływem umacnia, niczym morska fala.


Widać było, że tych dwoje młodych, coś nie z tej ziemi łączy,

Że wraz z zachodem słońca, sprawa między nimi się nie skończy.

Na kolejnym spotkaniu ujął Jej dłoń i mocno do ust przycisnął

Usłużył ramieniem i poprowadził ku ławeczce stojącej blisko.

Usiedli, ona jeszcze trochę się waha, lecz śle uśmiech grzecznie

Jakby przyzwolenie, z każdą chwilą czując się przy Nim bezpiecznie.

O czym ze sobą mówili, patrząc na Nich, łatwo zgadnąć było

Rzeczy to były ważne, zajmujące, słońce za horyzont się już kryło

A Oni dalej prowadzili rozmowę, nieświadomi upływającego czasu,

Szczęśliwi z tak nagle przytrafiającego się Im ambarasu.

Bez skrępowania żadnego poznawali swe najskrytsze tajemnice

I bez skrępowania składali sobie wzajem słodkie obietnice.


Wieczór, chłód powiewem wiatru wyprosił z parku tłum gwarny

Zostali sami, w wieczornej księżyca poświacie stanowili tło barwne.

Wstali, Ona wzniosła głowę i popatrzyła mu w oczy nieśmiało,

On wykonał ruch delikatny, zgadniecie co potem się działo?

Wyszli z parku, przytuleni, zakochani, nieobecni dla świata

To się śmiejąc, to szepcząc do ucha, jak to los dziwnie splata

Ludzkie ścieżki. Coś o tym wiem i powiem wam szczerze

Że miłość tych dwojga rozkwitnie jak kwiat, ja w to wierzę.

Od początku bowiem, coś mi w głowie radośnie szeptało,

Że z tym Dwojgiem Pięknych Istot stało się tak, jak się stać miało.

Miłość nie jest tylko zwykłym przypadkiem, na to nie trzeba dowodu

Wystarczy wyjść na spacer do parku, czy do innego pięknego ogrodu.


Jeżeli masz spotkać miłość, to ją prędzej czy później spotkasz,

Nieważne miejsce i czas, pytanie, czy temu wyzwaniu sprostasz? 


Post Scriptum:

Wieczór był piękny, ciepły, niebo po gwiazdorsku ustrojone

Świeciło z góry na Młodą Parę jakby srebrem było zbrojone.

Tłum gości zaproszonych gromadził się w pięknej sali

Gdzie rodzice młodych z uśmiechem i kielichem wina ich witali.

Pan Młody ze swego szczęścia publicznie się cieszył

I ku swej wybrance ochoczo i widocznym uczuciem w oczach spieszył.

Ona oddawała mu to samo z nie skrywaną radością

Pewna, że na wieki zostanie jedyną Jego namiętnością.

Za pomyślność Ich planów wypiłam niejeden kieliszek szampana,

Życząc, by droga Ich życia szczęściem i miłością była wysadzana.

19 lutego 2024

Do Niego

W parku, opartego o drzewo jego zobaczyłam

Aż westchnęłam, nie wiem na co liczyłam.

Takie nagłe lecz miłe to było widowisko

Drzewo, w jego cieniu on, czy to uroczysko?

Udawałam, że nie widzę, jak tam stoi i duma

Ciekawam była jaka jego myśli suma

Na mnie kieruje uwagę, niech by się choć skłonił

Dał znak że widzi, lecz nie, on myślami gonił

Gdzieś tam, a jam nie władna ich przy sobie zatrzymać

Została mi jeno zabawa, jego imię odgadywać.

W pewnej chwili zdało mi się, jego wzrok ognisty

Padł na mnie, taki przytomny, taki rzeczywisty.


I co to, prąd jakby przeszył me ciało tysiącem sztyletów

Poczułam nagle muzykę, jakby grało tysiąc fletów.

Była mi przeznaczona, leciała ku mnie, jak do zwierciadła

Przeszyła serce i u mych stóp delikatnie upadła.

Świat zapłonął, a on zmrużył oczy, ręką je przysłonił

I wydawało mi się, że patrząc na mnie lekko się ukłonił.

Co robić, to nieznajomy, lecz serce bije szybko i boleśnie

Z jego powodu czuję się i lekko i jakbym była we śnie.

Czy to prawdziwe, czy nierealne swą niezwykłością widzenie?

On tam, ja tu, między nami tyle słów, a łączy nas jeno milczenie.

Podejdź do mnie, miej odwagę złożyć wyznanie choć z bliska 

Nie jestem księżniczką z niedostępnego zamczyska.


Nie wypada już czekać, widać nieznajomy nieśmiały

I nie potrafi odważnie stawiać czoła romantycznej kabały?

Może mi się zdaje, może pierwej wskazana rozmowa

W której sprawa wyjaśniłaby się co do słowa?

Szkoda, słonko skrywa pospiesznie swe złocone lico

Przyjdę tu jutro, może oczy jego sylwetkę znowu uchwycą?

Wiem, jest mą wyśnioną bajką, jest tym jednym jedynym

Marzę, by się nie skończyła, wraz z zejściem słonecznej kurtyny.

Lecz słońce nie sługa, kresów nieba już dochodziło

Trzeba wracać, coraz bardziej  w oczy czerwienią raziło.

Och... nieznajomy, myślę o tobie jak o moim kochanku

Skradłeś mi serce, tyś Romeo, ja Julia stojąca na ganku.



Z parku miła nieznajoma wyszła ze zwieszoną głową

Jej myśli wciąż wokół nieznajomego kłębią się i toną

W domysłach, może to spotkanie to czary, pytań tyle

W głowie, może zostać powinna, dać mu szansę przez kolejną chwilę?

Wróci do parku jutro, wszak to sobie sama obiecała

I sobie i jemu do bliższego poznania, dać okazję chciała.


c.d.n.