Ani wieczorem, a nawet rankiem wczesnym
Wcale Go już nie widuję,
A czas ucieka, między palcami się pruje,
Ja cierpliwie wciąż Go oczekuję.
Tymczasem do Niego interesantów sznurek
Stoi pod wielkimi domu drzwiami,
Ja za Niego od nich biorę burę,
A On za ścianą flirtuje z trzpiotkami.
Po śniadaniu dzieci do szkół odprawiam,
Interesantów rozmową zabawiam,
Radio za ścianą za głośno gra,
Moje nerwy pękają w szwach.
A On, On dalej trzpiotkami zajęty,
Muzyka rozrywa świat na strzępy,
Interesanci u progu stoją
W wołaniu męża dwoją się i troją.
To nie poranek, to jakieś igrzyska,
Świat do mnie krzyczy na różne sposoby,
Za oknem ciemnieją chmurzyska,
A mnie kompletnie odjęło mowy.
Interesanci już sobie dawno poszli
Wzburzeni na pana Męża.
Dość tego postanawiam wzniośle
I do rąk biorę postanowień oręża.
Idę, pukam do drzwi pokoju,
A tam cisza jak zasiał makiem,
Nikogo, ani Jego ani żadnej dziewoi,
Tylko kot na fotelu zwany Cudakiem.
Ani wieczorem, ani nawet rankiem wczesnym
Gdzie podział się Mąż a nawet dzieci?
Czy to działa moja wyobraźnia bezkresna
O Rodzinie? Niech mnie ktoś wreszcie oświeci!