Cisza, zdaje się tą chwilą tajemną i ponurą
Jak przed burzą, gdy niebo zakrywa się chmurą
Ciemną i ciężką dając znak światu,
Że oto nadchodzi groza niespotykanego formatu.
Wydaje się, że zaraz z nieba jasny grom świśnie
I że tuż za nim jedna z błyskawic błyśnie,
Ale nie, zajaśniało coś w dali na horyzoncie,
Potem drugi raz i trzeci, tuż przy lasu froncie
I rozbłysło się po niebie barwą złotych promieni
Cudownych, ludzie stali i patrzyli zadziwieni
Widokiem, zasiedli w miejscach wyłożonych murawą
Urzeczeni siłą Natury, jej zaskakującą postawą.
Cisza, zdaje się, że całe niebo zaczyna się zniżać
Do ziemi, a czarowna chwila zaczyna się wydłużać,
Aż jedno i drugie skryło się za zasłoną ciemną
Jak para kochanków, rozpoczynająca grę tajemną.
Nagle do uszu słuchacza dochodzą dziwne szmery i dźwięki,
Jakieś dalekie i bliskie odgłosy, nieznane jęki i kwęki.
Ucho ludzkie zaczyna rozróżniać tysiąc leśnych gwarów,
Lot owadów, chrzęst gałązek, a nawet bzyczenie komarów.
Szum liści, musze szmery, a nieopodal kwietnej łąki
Wzięły się ostro za łby dwa czarne tłuste bąki.
Wieczorny koncert w parku ogłoszono jako rozpoczęty,
W taki oto sposób jego mieszkańcy stroją swoje instrumenty.
Mrok coraz bardziej swą czernią spowijał okolicę,
Latarnie zaczęły blado oświetlać przyparkowe ulice,
Zazdrosny księżyc swoją srebrną latarnię zapalił
I wypłynął zza drzew i ziemię swą poświatą ogarnął.
Tak oto niebo z ziemią objąwszy się w ramiona
Trwają w uścisku blaskiem księżyca posrebrzone.
A tuż za nim jedna gwiazda, potem jeszcze druga
Mignęła, a za nimi już i milion gwiazd na niebie mruga.
Nadano im imiona, przyznano wielkie znaczenia
By wędrowiec uniknął na ziemi i na morzu błądzenia.
Bo znając na pamięć imię każdej gwiazdy
Mógł wskazywać palcem cel podróży i drogę ich jazdy.
Nagle kolejna rozbłysła niczym kometa wielka
Zaczęła sunąć po niebie jak po szybie deszczu kropelka.
Zaczepiała inne tworząc z nich jakby klucz ptaków
I leciały nie bacząc, że tworzą nową linię szlaków.
Widok niespotykany, w niejedną historię się wpisywał,
Ten wie, kto często nocami w parku przebywał.
Tymczasem wieczór w głęboką noc się zmienił
Chłód swą ostrością siedzących jak batem zdzielił.
Wiatr wzmagał się, napędzał ciężkie od deszczu chmury
Każdy z mieszkańców parku chował się jak mysz do dziury.
Skończył się ciepły wieczór, nawet gwiazdy znikły z nieba
Pod ciężarem kropli zaczęła wilgotnieć gleba.
Cisza nocna tajemnie i ponuro opanowała świat cały
Zgasły gwiazdy i latarnie, tylko liście drzew drżały
Gdzieniegdzie, chłodnym letnim wiatrem poruszane
Leniwie szumiąc jakby na coś nadąsane.
Wraz z wiatrem kolejna chmura nadpływa wilgotna
Zapowiadając, że noc będzie dzisiaj chłodna i słotna.
Lecz po każdej burzy słońce wschodzi niezmiennie
I zaczyna dzień kolejny jak zawsze promiennie.
A po dniu gorącym wieczór znowu otuli świat chłodem
I znowu Natura obdarzy nas ciekawych zdarzeń korowodem.
Był i gwar wieczorny i chwila ciszy, taka, aż powietrze stało
Spięte i dziwnie milczące, jakby na coś nowego czekało.