8 kwietnia 2024

W i e c z ó r

Cisza, zdaje się tą chwilą tajemną i ponurą

Jak przed burzą, gdy niebo zakrywa się chmurą

Ciemną i ciężką dając znak światu,

Że oto nadchodzi groza niespotykanego formatu.

Wydaje się, że zaraz z nieba jasny grom świśnie

I że tuż za nim jedna z błyskawic błyśnie,

Ale nie, zajaśniało coś w dali na horyzoncie,

Potem drugi raz i trzeci, tuż przy lasu froncie

I rozbłysło się po niebie barwą złotych promieni

Cudownych, ludzie stali i patrzyli zadziwieni

Widokiem, zasiedli w miejscach wyłożonych murawą

Urzeczeni siłą Natury, jej zaskakującą postawą.


Cisza, zdaje się, że całe niebo zaczyna się zniżać

Do ziemi, a czarowna chwila zaczyna się wydłużać,

Aż jedno i drugie skryło się za zasłoną ciemną

Jak para kochanków, rozpoczynająca grę tajemną.

Nagle do uszu słuchacza dochodzą dziwne szmery i dźwięki,

Jakieś dalekie i bliskie odgłosy, nieznane jęki i kwęki.

Ucho ludzkie zaczyna rozróżniać tysiąc leśnych gwarów,

Lot owadów, chrzęst gałązek, a nawet bzyczenie komarów.

Szum liści, musze szmery, a nieopodal kwietnej łąki

Wzięły się ostro za łby dwa czarne tłuste bąki.

Wieczorny koncert w parku ogłoszono jako rozpoczęty,

W taki oto sposób jego mieszkańcy stroją swoje instrumenty.


Mrok coraz bardziej swą czernią spowijał okolicę,

Latarnie zaczęły blado oświetlać przyparkowe ulice,

Zazdrosny księżyc swoją srebrną latarnię zapalił

I wypłynął zza drzew i ziemię swą poświatą ogarnął.

Tak oto niebo z ziemią objąwszy się w ramiona

Trwają w uścisku blaskiem księżyca posrebrzone.

A tuż za nim jedna gwiazda, potem jeszcze druga

Mignęła, a za nimi już i milion gwiazd na niebie mruga.

Nadano im imiona, przyznano wielkie znaczenia

By wędrowiec uniknął na ziemi i na morzu błądzenia.

Bo znając na pamięć imię każdej gwiazdy

Mógł wskazywać palcem cel podróży i drogę ich jazdy. 


Nagle kolejna rozbłysła niczym kometa wielka

Zaczęła sunąć po niebie jak po szybie deszczu kropelka.

Zaczepiała inne tworząc z nich jakby klucz ptaków

I leciały nie bacząc, że tworzą nową linię szlaków.

Widok niespotykany, w niejedną historię się wpisywał,

Ten wie, kto często nocami w parku przebywał.

Tymczasem wieczór w głęboką noc się zmienił

Chłód swą ostrością siedzących jak batem zdzielił.

Wiatr wzmagał się, napędzał ciężkie od deszczu chmury

Każdy z mieszkańców parku chował się jak mysz do dziury.

Skończył się ciepły wieczór, nawet gwiazdy znikły z nieba

Pod ciężarem kropli zaczęła wilgotnieć gleba.


Cisza nocna tajemnie i ponuro opanowała świat cały

Zgasły gwiazdy i latarnie, tylko liście drzew drżały

Gdzieniegdzie, chłodnym letnim wiatrem poruszane

Leniwie szumiąc jakby na coś nadąsane.

Wraz z wiatrem kolejna chmura nadpływa wilgotna

Zapowiadając, że noc będzie dzisiaj chłodna i słotna.

Lecz po każdej burzy słońce wschodzi niezmiennie

I zaczyna dzień kolejny jak zawsze promiennie.

A po dniu gorącym wieczór znowu otuli świat chłodem

I znowu Natura obdarzy nas ciekawych zdarzeń korowodem.

Był i gwar wieczorny i chwila ciszy, taka, aż powietrze stało

Spięte i dziwnie milczące, jakby na coś nowego czekało.