Z ochotą chadzam piechotą
Gdy aura grozi słotą
Z domu wychodzę po to
By zgrabnie wskoczyć w błoto
Co robię z uroczą prostotą.
Z ochotą dzielę się robotą
Która jest moją Golgotą
Mej natury lenistwo istotą
Skazą a nawet brzydotą
Mówią że jestem niecnotą.
Świat niespełnioną tęsknotą
I szczęściem i małą zgryzotą
Jestem w nim biedną sierotą
Taką małą lichotą
Często darzoną pieszczotą.
Jednakże serce jest moją cnotą
Dobrocią okryte jak jaką kapotą
Nie gardzę biedotą ani niemotą
Nikim nie gardzę żadną tępotą
Gardzę jedynie ludzką głupotą.
Żyję i jestem taką ślicznotą
Co każde słowo zamienia w złoto
Wszędzie się szwendam nawet spiekotą
Przepiękny dzień nazywam sobotą
A naleśniki ulubioną pyszotą.
Jak dziecko świat chłonę z ochotą
Z taką dziecinną naiwną drętwotą
Skłonnością niewinną ciągotą
Do bycia natrętną despotą
Z pytaniem a po co to po co.
Z ochotą więc każdą porą złotą
Naprzykrzam się wszędzie aż mnie wymiotą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz