W chwilach zmęczenia tak sobie od zawsze marzę
By mieć swoje miejsce, a bujna wyobraźnia każe
Namalować śliczny ogródek, może być nieduży
Ale zgrabnie ślicznym płoteczkiem okolony, służyć
Mógłby za moje schronienie, za azyl mi miły
Przed rozedrganym światem, gdzie gałązki zręcznie wiły
By się, śliczną ścianą zieloną, ot takie dziwo znane
I dzikie, trafnie bardzo dziką pokrzywą zwane.
To maleńkie cudeńko przez Naturę byłoby przyjęte
Byłoby ścieżynkami w te i we wte równiutko porżnięte
Które wiodłyby gościa do kęp ślicznych kwiatków
Krzewów róż czerwonych, stokrotek i innych bratków
Tak kolorowych każdy w swoim uroczym rodzaju
Schylających swe wdzięczne główki w stronę mini ruczaju
Który nieopodal srebrem i błękitem się wyraźnie mieniący
Taktownie i tajemniczo wśród licznych roślin stałby milczący.
Grządki w moim ogródeczku podlewane by były
Świeżą wodą, by czasem rośliny i kwiaty nie pogniły
Wiaderka malutkie metalowe wymuszoną ozdobą
Z wodą z obowiązku tyle razy donoszoną
By każda bez wyjątku roślinka w tym ogródku żyła
By i moje i każdego miłego gościa oko cieszyła
Ławeczka zaś i nieduży ale zgrabny stoliczek całości
Jako para by dopełniły, na kawałeczku mojej włości.
Pod rozłożystym drzewem te mebelki by stały
By chronić gościa przed słońcem zbyt okazałym
Każdy racząc się orzeźwiającym napojem
Podziwiałby mój ogródeczek ciesząc się spokojem
Miejsca, zgrabną urokliwą i zaciszną jego scenerią
Moją wymarzoną jakże fantazyjną małą fanaberią
Będącą wprawdzie w fazie marzenia nieśmiałego
Jednak to powiem - do zobaczenia w nim miłego.
Ogródeczek malutki, taki tyci tyciuteńki ale mój tylko
Wiem, że cieszyłabym się nim każdą możliwą chwilką.