6 sierpnia 2025

M o s t e c z e k

To nie jest takie proste

zbudować w miejskim parku mostek

Trzeba wszystko pomierzyć

pamiętać dokąd rzeczka bieży.


Zwarzyć należy potrzeby Natury

niech zastanowi się który

Pochyli nad planem

by ścieżki nie zostały rozjechane.


By nie ucierpiały drzewa i krzaczki

nawet te najmniejsze robaczki

Zgadzać się wszystko musi

by nadmiar niczego nie zdusił.


Do otoczenia musi mostek pasować

do Natury musi się dopasować

Na nim ławeczka by się przydała

taka zgrabna zieloniutka cała.


Przysiadło by się na niej na chwilkę

zaprezentowało zachwyconą minkę

Zachwyconą okolicznym światem

wyjątkowym tego roku latem.


Można by chłonąć ptaszkowe trele

podglądać co głośniejsze trzmiele

Wsłuchać się w delikatny szum liści

śledzić odgłos kropel wody perlisty.


Przydałby się w tym miejscu mostek

ale jego zbudowanie nie jest proste

Za dużo pracy wysiłku i tego zachodu

jeden z drugim nie widzą powodu.


Płynie więc sobie rzeczka samotnie 

szkoda że pomysł okazał się ulotny

Piękne miejsce niedostępne dla oka

bo cena projektu jest za wysoka. 

28 lipca 2025

Zaścianek

W Żędlynowie moi mili

Żędlyn z panią Żędlynową

Do drzwi domu przyszpilili

Wielki dzwon.


Trafili chwilą ową

Szczęście mając ogromne

I apetyty nieskromne

Zdarzeniu nadając wielki ton.


Nieskromność to ich zaleta

Cecha każdego faceta

Wielkość wyróżnia i ją

Słowem błyszczą we wsi i lśnią.


Wyróżnić pragną się z tłumu

Są żądni poklasku i szumu

U drzwi domu wieszając dzwon

Pokazują normalności won.


W ich rozumieniu ich kicz to coś

Ma kolić w oczy innych na wskroś

Ma atakować ze wszystkich stron

Ma szargać nerwy to ich plon.


Taki to zwyczaj w Żędlynowie

Każdy mieszkaniec wam o tym opowie

Że Żędlyn z panią Żędlynową

Wszystko traktują podprogowo.


Sił na nich już żadnych nie ma

I wcale nie jest to żadna ściema

Robią u siebie co chcą ci państwo 

Ludzie! Przecież to jawne draństwo!


Dzwon u ich drzwi przyszpilony na amen

Nie oderwie go nawet śmiałek żaden

Patrzy i śmieje się z nich cały świat

W Żędlynowie dzwon dalej wisi


I najgorsze, że to taki stary grat. 

10 lipca 2025

Opowiastka

 W Szczebrzeszynie

Chrząszcz brzmi w trzcinie

że w Szczecinie czy Modlinie

Pan w wysokiej krynolinie

tęsknie gra na mandolinie.


Chrząka brzdąka struny rwie

widać nie wie czego chce

Oko pląsa rzuca skry

Z drugim gra w tajemne gry

patrzcie biedak leje łzy.


W Szczebrzeszynie 

Chrząszcz brzmi jeszcze

Głosi wieści wszem złowieszcze

oto Pan w wysokiej krynolinie

wciąż zarzyna mandolinę.


Ledwie trzyma się biedaczka

Dokąd zmierza ta tułaczka

Pyta słuchacz kręcąc wąsa

Strasznie coś ta muza kąsa

nawet Pana Chrząszcza.


Słuchać tego rzępolenia

tego arcybiadolenia

Nie chce nikt bliski omdlenia

i odchodzi od muzyka

Od słuchania aż tli grdyka.


A w Szczecinie czy Modlinie 

Pan w wysokiej krynolinie

dalej gra afront ten minie

Niech odchodzą pożałują

Na jego muzykę nie zasługują.


On dalej będzie męczył mandolinę

Dalej nosił krynolinę

struny rwał i w bęben walił

niech słuchają go w oddali

jak na miłość swą się żali.


Nieopodal w Szczebrzeszynie

w tej każdemu znanej gminie

Chrząszcz od dawna nie brzmi w trzcinie

o Panu w wysokiej krynolinie.


Pan zmarł z żalu po swej mandolinie.

Pękła w pół tracąc muzyki linię.

25 kwietnia 2025

W O J N A

 Gdzie spojrzysz tylko wojna

wszystko to wojna

Umarli mają szczęście

bo choćbyś przeżył

w środku nie masz nic

Choćbyś zaszył się w nicość

nie widać ich twarzy

bo przesłonił je całun

poświęcenia.


Tylu ich tam zginęło

i nadal ginie

Tylu zostawiło rodziny

zapłakane zmęczone czekaniem

Tyle sierot zostało

po ojcach bohaterach

Tyle śmierci szaleje

na polach zalanych

krwią.


Całe kraje i społeczeństwa

cierpią tragedię wojny

Całe pokolenia trwają w beznadziei

bo muszą

Nie patrzą już w przyszłość

nie mają czym patrzeć

Nie pozwalają wypłakane oczy

nie pozwalają wydarte dusze

popękane serca.


A nad głowami wciąż wisi im Niebo

w twarze wciąż wieje im Wiatr

Tak samo płynie Woda

pod stopami wciąż mają Ziemię

Wiedzą jedno

że mimo beznadziei wojny

mimo braku nadziei

Życie cierpliwie toczy się dalej

Jak zawsze.

3 marca 2025

W i a r a

 Silna jest moja wiara 

Pewność jak stal twardnieje

Kajdany lęku zerwać się staram

Dla weny otwieram wyobraźni aleję.


Wątpliwości innym zostawiam 

Myśli z Naturą jednoczę 

Szare komórki wykrwawiam

Na miłość i ufność już się nie boczę.


Życie ze śmiercią w tańcu się szarpią

Na ich tle zdrowie i choroba darem się zdają

W tym chaosie nikt niczego nie ogarnia

Dobro na lewo i prawo rozdają.


Mimo to przyszłość widzę dość jasno

Wierzę że miłość cały świat uzdrowi

Mimo że gwiazdy nadziei raz świecą raz gasną

Jestem spokojna bo los zawierzam świata chórowi.


Kocham ludzi i Świat sercem całym 

Widzę go w każdej osobie i w każdej chmurce 

Wypełnia mnie całą swym pięknem stałym

Wdzięcznam mu niech trwa nawet w najgłupszej bzdurce.

26 lutego 2025

Wiersz o MIŁOŚCI

 Wybacz mi moje słońce 

mą miłość tak małą tak prostą

Sama w duchu siebie pytam

czy me szanse choć troszeczkę wzrosną

Gdy zrobię jeden mały krok

zbliżenia.


Wybacz mi moje kochanie 

że za mało kochając krzywdziłam

Cię swoją nieobecnością

że udawałam z taką łatwością

Uczucia cierpliwie tkane

przez Ciebie.


Nie było we mnie potrzeby

ani oczekiwania ani zazdrości

Ograniczałam się w imię wolności

czego dzisiaj żałuję

I co żarliwie spłukuję łzami

nie dającymi wytchnienia.


Miałam i chyba mam jeszcze

lękiem stłumione serce

Mam gesty i słowa stłamszone

świadomym wycofaniem

A tak bardzo pragnęłam kochać

jednak wątpiłam.


Mimo wewnętrznego skrępowania

miłością to "coś" zwałam

A czym tak naprawdę nie było

czego z całej duszy chciałam

Bez warunków ni granic

które dawno porzuciłam.


Zasady i mury nie miały znaczenia

bezwarunkowo wolną chciałam być

Chciałam mieć wszystko

teraz nie mam nic

Wybacz mi moje słońce

mą miłość tak prostą tak małą


W swej prostocie bez reszty 

tak niezrozumiałą...